Także dzisiaj w dobie wszechobecnej reklamy – która dla nas dorosłych często jest obcesowa, a dla naszych dzieci kłamliwa, bo animująca każdą, także tandetną zabawkę – reklama jaką miała seria Triumph’a 500 w 1930 roku jest zaskakująca i intrygująca. Taką miała być i taką była dla rozentuzjazmowanych fanów motocyklizmu lat trzydziestych:
„Motocykl bez opakowania, ale z narzędziami, pompką, wskaźnikiem poziomu paliwa, prędkościomierzem VDO, z amortyzatorem skrętu i amortyzatorem zawieszenia, bez oświetlenia. Ale, za dodatkowe 130 RM możesz dostać 30 Wat światła Bosch’a, a za dodatkowe 20 RM także Bosch’owski sygnał.”
Dlaczego taka miała być? Bo forma i treść miały rozbawić i skierować zainteresowanie ewentualnego nabywcy w taką stronę, by nie zauważył on od razu, że w motocyklu zamiast znanego z jakości i sportowych sukcesów silnika marki Triumph 500 cm³ zamontowano – skądinąd także doskonały, jednak konstrukcyjnie nieco przestarzały – silnik M.A.G.